9.07.2015

i need you at the darkest time, you hold me, and i have to shut my eyes

było genialnie! czytajcie dalej, jeśli chcecie. ▼




Wczoraj wróciłam właśnie z wakacji w Trójmieście, a ogólnie rzecz biorąc, zmęczona jestem tylko codziennym chodzeniem po parę godzin dziennie, w rezultacie bez przerwy. No, ale jak korzystać, to korzystać na maksa. Starówki, porty, statki, molo - czyli obowiązkowe obiekty do odwiedzenia dla każdego turysty (ale o nich nie będę rozprawiać, haha). Poza tym wspominany jakiś czas temu Open'er, czyli chyba najlepszy punkt programu. Na sobotę ogólnie zaplanowałyśmy Gdynię, rano Orłowo z molem (żeby nie było, że zna się jedno molo), a później Dar Pomorza, jakiś obiad i kawa w Starbucksie dla energii. Później wróciłyśmy na Gdynię Główną, gdzie stała openerowa scena dworcowa, także taki mały sneak peek był. :D Niestety nikt wtedy na niej nie występował, ups. Parę kroków od dworca stała budka, gdzie wymieniłyśmy bilety na opaski - nierozerwalne i jeszcze dobrze zaciskane metalowym czymś, co to wszystko trzymało. Ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczona organizacją tego festiwalu, widać, że przygotowali się na ogromne tłumy ludzi. Co parę minut, dosłownie co chwilę, w pobliżu zatrzymywał się miejski autobus, który przewoził ludzi prosto na lotnisko, no więc nie pozostawało nic innego jak z niego skorzystać. Samo dotarcie na festiwal nie zajęło w sumie zbyt dużo czasu. Na wejściu przywitał nas ochroniarz macający torebki (nic nie znaleźli, żeby nie było), później długa droga pomiędzy polem namiotowym a parkingiem, potem już tylko barierki i dokładniejszy przegląd torebek. W sumie pierwsze, co mi przyszło na myśl po dotarciu już na ten właściwy teren festiwalu, to to, że trawa po trzech dniach była mocno wysuszona i wydeptana, ale nie ma co się dziwić. Najpierw kupiłyśmy sobie coś do picia; jak się okazało nie zdzierali tyle z ludzi, bo 0,5l napoju/wody kosztowało 4zł, więc nie było źle. Minęłyśmy Main Stage, totem, Alter Stage i muzeum, zrobiłyśmy parę zdjęć po drodze, kierując się do Tent Stage na koncert Elliphant. Czekałam już sobie na nią o 16, tak się jakoś złożyło, ale myślałam, że czas będzie się dłużył, a zleciało szybko do 17. Zaczęłam spamować na snapie w międzyczasie. Ulokowałam się pod słupem trzymającym cały namiot, gdzie była platforma, na której stanęłam, jak zaczął się koncert, więc nikt mi nie zasłaniał i widziałam wszystko, mimo, że słup nie było pod samą sceną.  Na żywo chrypka Ellinor brzmi świetnie, przede wszystkim dawała sobie radę, i to całkiem nieźle. Zeszła do publiczności, na wszystkie możliwe strony. Cały czas się podrygiwało, nie było opcji, żeby stać w miejscu. Zaśpiewała parę piosenek, których tekst znałam (Love Me Badder, One More, chociażby, a Look Like You Love It łatwo nauczyłam się na bieżąco XD), ale też parę nowych, których wcześniej nie słyszałam, mi się spodobało i właśnie je sobie przesłuchuję. Jednym słowem, była to bardzo dobra rozgrzewka przed następnymi koncertami. Ludzie chcieli bis, ale nie wyszła. Zrobiłyśmy przerwę - chciałam pójść na Hoziera, ale w rezultacie musiałam z niego zrezygnować, bo między Tent i Main Stage była cała długość lotniska, a widownia przed Elliphant zapełniała się dość szybko i bałam się, że nie zdążę na Tent na 21, więc tylko zakręciłam się na Fashion Stage, gdzie "spotkałam" Osi Ugonoh (niestety udzielała odpowiedzi na pytania, posłuchałam trochę, ale na zdjęcie nie zdążyłam), Anię Młynarczyk (ona nie była zajęta) i Patryka Wojciechowskiego (ale to za drugim wejściem do Fashion Stage, ze dwie/trzy godziny później) z Projet Runway. Potem poszłam coś zjeść (padło na naleśniki), przeszłam też wzdłuż innych "knajpek na kółkach" i zaczęłam kierować się na Tent Stage. Załapałam się jeszcze na końcówkę i bis Domowych Melodii, a jak już ludzie zaczęli opuszczać teren widowni, ja wchodziłam i szukałam miejsca. Ogarnęłam się, że ludzie, którzy na Elliphant oblegali miejsca przy rogach barierek na środku publiczności (zrobili taki korytarz właśnie dla artystów, żeby mogli sobie przejść wśród fanów), stali tam już wcześniej niż o 16 jak przyszłam tam pierwszy raz i czekali na Yearsów parę godzin. Jednego gościa z koszulką z ich logiem widać było parę razy na telebimach, na Elliphant i Y&Y, stąd te wnioski. XD Stanęłam właśnie przy tej środkowej barierce, kilka metrów od sceny. Zaczęli wystawiać instrumenty, a parę minut przed 21 Emre i Mikey wychodzili, żeby sprzęt posprawdzać i nagle wrzask i w ogóle obłęd jakiś. Im bliżej 21, tym bardziej mi serducho biło, bo ciągle chyba nie wierzyłam, że zobaczę i posłucham ich na żywo i w ogóle alksjdajshach! Obok mnie stały jakieś trzy koleżanki i już coś nuciły, zastanawiały się, od jakiej piosenki zaczną i myślały, że pewnie od jakiegoś hiciora (pewnie miały na myśli King albo Shine - ach, niedoświadczone), ale ja wiedziałam od czego zaczną. Była akcja, żeby jak wyjdą już grać wyjąć kartki z napisem WELCOME HOME napisanym yearsową czcionką, zaczęli wywoływać Olly'ego, po chwili wyszedł i wrzask dwa razy mocniejszy niż na widok Emre i Mikey'go. Oczywiście, tak jak myślałam, zaczęli od Foundation, a potem płynnie przeszli na Take Shelter. Kręciłam snapy, tańczyłam, skakałam, machałam rękami i śpiewałam jednocześnie, a przynajmniej próbowałam. XD W ogóle Olly jest taki asjkajskhdabnaknach na żywo, wygląda milion razy lepiej niż na zdjęciach, do blondu też się przekonałam. Zgon. Śpiewa też genialnie, wiedziałam, że będzie świetnie, ale żeby aż tak to nie. Ciągle się uśmiechał, chyba w niektórych momentach nawet nie mógł przez to śpiewać, widząc uradowaną skaczącą i śpiewającą publiczność. Rzucali im #paluski, jak Olly zszedł ze schodów to ktoś dał mu laleczki przedstawiające każdego z Y&Y, które potem ustawił przy każdym z nich (potem w wywiadzie na onecie mówił, że przypominają voo doo, ale ok). Wracając do piosenek, śpiewałam wszystkie te, które opublikowali/ujawnili, słuchałam ich tyle razy, że całe teksty weszły mi do głowy. Nie znałam do końca tylko Ties i jeszcze jednej, której tytułu ciągle nie znam. Olly dostał polską flagę od fanów z napisem Polish kisses for Years & Years. Założył ją na ramiona, podchodząc do swoich klawiszy. Właśnie na Memo, na wersie I want you to stay, Olly spojrzał na publiczność z uśmiechem i w ogóle to było takie... no takie mniej więcej. Kolejna akcja była na Shine, mianowicie świecenie latarkami, bardzo fajnie wyszło. Olly mówił trochę po polsku, standardowe dziękuję i nie jestem pewna, czy przypadkiem kocham was nie padło. W ogóle ciągle się uśmiechał i aż miło było patrzeć na to zadowolenie w jego oczach. Szkoda tylko, że nie przeszedł przez ten korytarz, ale może się trochę bał, że go rozerwą, bo jak tylko była taka okazja, jak ludzie myśleli, że już przejdzie, to pchali się na te barierki. Dopiero na zakończenie zagrali King. W ogóle nie chciałam, żeby kończyli ten koncert, bo tak przyjemnie się słuchało, najchętniej mogłabym tam wrócić i posłuchać ich jeszcze raz. Było tak genialnie, że brakuje mi epitetów na opisanie tego występu, naprawdę. Po zakończeniu prosiliśmy o bis, ale nie wyszli :'cc. Opuściłam Tent Stage i zakręciłam się jeszcze na Fahion Stage, gdzie był jakiś mini pokaz kostiumów kąpielowych, skąd potem poszłam na Main Stage; załapałam się jeszcze na końcówkę Kasabian, ale szczerze mówiąc kojarzę ich tylko z nazwy, ale całkiem spoko grali. Jak skończyli, zmieniłam miejsce, bo czekał nas jeszcze duet braci Lawrence, drugi najważniejszy koncert dla mnie. Poczekałam parę minut i zaczęli. Właściwie przy każdej piosence grał bas, który wytrząsał wszystkie wnętrzności, ale tak czy inaczej było super, nie ruszały mnie te basy jakoś specjalnie. Mega mi się podobały animacje na tych wszystkich ekranach, których mieli całkiem sporo. I znowu densy, densy... Szaleństwo jakieś! Miałam w planach jeszcze koncert Flume, ale zaczynał się o 2 nad ranem, a już pod koniec Disclosure nie wyrabiałam niestety, a trzeba było wrócić do hotelu jeszcze (tłumy ludzi już i tak wychodziły o tej porze co my, a droga do hotelu: ok. 1,5km spod sceny do wyjścia z terenu festiwalu + autobus na Gdynię Główną + pociąg SKM do Gdańska, bo tam mieszkałyśmy + pół godziny piechotą z Gdańska Głównego, co zajęło nam w sumie z półtorej godziny, plus prysznic, bo tyle było kurzu na festiwalu, że ho ho). Położyłam się spać o czwartej, już wschodziło słońce. Ale tak czy inaczej - spełniło się moje marzenie i te wakacje zyskały status najlepszych ever. Będę dodawać parę zdjęć z tych wakacji na ig, imakeyousmile11 dla zainteresowanych. xo 

Gratuluję tym, którzy to przeczytali i dzięki nim mój wkład nie poszedł na marne. Dzięki. ♥

8 komentarzy:

Uplooad pisze...

Stylka fajna, a tekst zaraz skomentuję, ale muszę najpierw przeczytać XD

Uplooad pisze...

Cóż mogę powiedzieć, fajne doświadczenie c'nie? :D Ja pamiętam jaki był szał jak Rihanna miała wyjść na scenę matko kochana :v Bo byłem dwa lata temu na openerze i po tamtych akcjach musiałem sobie na dwa lata odpuścić, bo bałem się o stan moich wnętrzności XD Pewnie przy Drake'u i Yearsach też byłbym tak poturbowany XD A o kurzu nie wspominaj xddddddd Pamiętam jak musiałem i teraz uwaga wyczyścić nos (wszyscy wiemy o co chodzi, ale to słowo jest brzydkie XD) i zamiast "wydzieliny" XD na chusteczce był piasek XD Dosłownie XD
Podziwiam, że hotel aż w Gdańsku. Mi się poszczęściło i znajomy z Rumii mnie zaprosił :D Za rok do niego muszę napisać, czy znowu wbijamy na Openera XD :v

MadmoiaselleOla pisze...

O hotelu w Gdyni miesiąc przed festiwalem w ogóle nie było mowy.
Z nosem było dokładnie tak jak mówisz. (y) XD

Marysia...xD pisze...

Przeczytałam całe i poczułam się momentami, jakbym tam była haha <3 Mega zazdroszczę! I masz talent do pisania takich dłuższych tekstów. :v

MadmoiaselleOla pisze...

Ooo, dziękuję bardzo! Okazuje się, że cel został osiągnięty. XD

-sweet-girl-22 pisze...

Przecież yearsi wyszli potem do ludzi po dwoch godzinach XDDD ja po koncercie u mnie miałam takie same odczucia, rzucali w Ollyego paluskami XD w przyszłym roku jade na Opka, nadal nie mogę przeboleć Bastille rok temu i Cheta Fakera i Disclosure teraz. Moi dwaj przyjaciele byli na Drake'u i Asapie, nadal im nie wybaczyłam ze mnie nie zabrali ;_; A dziewczynę od laleczek kojarze bo co chwile sie udziela. Byłam dzisiaj w Empiku, chciałam kupic Communion ale oczywiście na Malcie juz Deluxe nie było a nie miałam czasu wiecej jeździć, wiec narazie napierdalam na spotify XDDD
super stylka!

MadmoiaselleOla pisze...

Mój brat jest teraz w Gdańsku na wakacjach (tak, mogliśmy się spotkać tam, jak wracam, on wyjeżdża) i napisałam do niego wczoraj, żeby mi kupił Communion Deluxe i właśnie parę minut temu do mnie dzwonił i dokonał transakcji, tak się jaram, że zaraz się spalę normalnie! XD Teraz tylko czekam aż wróci i będę mogła normalnie sobie całą płytę w całości przesłuchać, nie chcę sobie spoilerować przez internet, tak długo czekałam, to poczekam jeszcze. W ogóle wersja Super Deluxe musi być przegenialna, ale to u nich w oficjalnym sklepie w uk, w dodatku wychodzi w urodziny Olly'ego (!).
Co do wyjścia do ludzi: skąd ja miałam wiedzieć, jasne, że mega bym chciała, ale jak czekali na nich dwie godziny, a mój dowód osobisty chciał się powoli ulatniać z Tenta, to tak nie wiadomo było co robić. Sama chciałam zrobić sobie jakąś przerwę, bo wkurzyli mnie trochę spryskiwaczami z wodą, po czym wyglądałam jak kupa, a przechodzili dosłownie obok mnie. Ale jak znowu będą w Polsce, to pojadę, nie ma co. I choćbym tam miała wtedy spędzić więcej godzin, to znowu wyjdą do publiczności. :)
W ogóle jeszcze ta cała akcja ze zdjęciem na tle publiczności, które dodali na ig (i inne), a potem i tak jeszcze każdy z nich na swoich prywatnych igach pisał "poland, that was insane" (Emre), "poland you're my fav" (Mikey), "poland is the best" (Olly) i jeszcze wcześniej zdjęcie, że jadą do Polski, gdzie chyba nie zawsze takie zapowiedzi robią. :D Aż miło na sercu się robi, jak się czyta takie rzeczy. To był jeden wielki obłęd! (JACHCEJESZCZERAZTERAZJUŻWTRYBIENOW)

-sweet-girl-22 pisze...

napisali, że chyba w tym roku jeszcze zawitają, więc pewnie też się wybiorę